Złoto Trolla czyli gorączka na Alasce

Leave a Comment
Seattle zostało zaatakowane przez Trolla. Ale nie ma obaw, Troll znalazł już sobie kryjówkę i nie zamierza jej opuszczać. Co więcej zakopał się głęboko po szyję w ziemi i nigdzie się już stamtąd nie rusza. Ukrył się we wzgórzu w północnej części miasta, a dokładniej tam gdzie jeden z okolicznych mostów ma swój początek i styka się z gruntem. Z dala od miejskiego zgiełku, hałasu, ludzi i samochodów (tych drugich to zwłaszcza nie lubi!).

W takiej ustronnej, nierzucającej się w oczy kryjówce znajduje się olbrzymia, przypominająca piaskową jednak tak naprawdę metalowa, rzeźba Trolla. Ma ona jedno oko i wielką łapę, którą trzyma, a właściwie to miażdży niewielki samochód (do tego stopnia, iż marki nie byłem w stanie rozpoznać). Troll ten na tyle zadomowił się w dzielnicy, iż nawet ulica nosi jego imię. 

Tu w Larsen Bay też jest jeden Troll, choć trochę różniący się od tego z Seattle. Nazywa się, Troy (zbieg okoliczności?) i jest Amerykaninem. Kto by przypuszczał, że Trolle mogą mieć różne narodowości, a jednak. Otóż ten Larsenowski Troll jest 45-letnim mężczyzną, olbrzymiej postury. Ubrany niemal zawsze w spodnie a'la ogrodniczki, gumowe buty, zresztą jak niemal wszyscy tu pracujący. Wzrost możliwe, że dwa metry. Nie wiem właściwie bo zawsze chodzi w czapce z wizerunkiem łosia na środku. No i ta broda i wąsy. Wygląda jak pierwsi przybysze na Alaskę, zdesperowani poszukiwacze złota. W sumie jakby mu dać kilof... Nie, lepiej nie, w końcu jak powszechnie wiadomo Trolle strzegą złota więc może coś w tym jest. Zazwyczaj wyglądają dość groźnie i odpychająco ale ten alaskański wydaje się miły i niegroźny. Póki co jednak się nie zbliżam, w końcu mam ze sobą złotówki. Nie mam pewności jak się zachowa gdy poczuje złoto. Jeszcze dostanie gorączki.

Tymczasem, jak podaje wszechwiedząca wikipedia, gorączka złota to „napływ dużej liczby osób chcących się szybko wzbogacić na tereny, gdzie odkryto złoża szlachetnych kruszców, szczególnie złota. Terminem tym określa się także pogoń za zyskiem pochodzącym z innych źródeł. Gorączki złota przyczyniały się do zasiedlania nowych terenów Ameryki Północnej i Australii.”

Pierwszą prawdziwą gorączkę złota na Alasce (jej kanadyjskiej części) zaobserwowano w latach 1896-1903 ale już w latach 70-tych XIX wieku wzdłuż rzeki Jukon odkryto niewielkie złoża cennego kruszcu. Nie były one jednak na tyle duże by rozpętać istne szaleństwo poszukiwań, jakie miało miejsce kilkadziesiąt lat wcześniej w Kalifornii. Co więcej, alaskański interior jest niezwykle trudny do życia. Do dzisiaj zamieszkuje go znikomy odsetek ludzi, a Alaska jest jednym z najsłabiej zaludnionych regionów nie tylko w USA ale i na całym świecie. 

Jesienią 1886 roku na rzece Fortymile odkryto pierwsze większe pokłady złota. Wkrótce powstało tam miasteczko o tej samej nazwie, które do 1896 roku, czyli do momentu wyczerpania okolicznych złóż liczyło około 600 mieszkańców. Wtedy to w środku lata trzech poszukiwaczy: George, Skookum i Tagish ruszyło na północ. 16 sierpnia nad rzeką Rabbit Creek obecnie znaną jako Bonanza Creek znaleźli dosłownie żyłę złota. Nie mówiąc nic nikomu, przez kilka miesięcy pracowali w tym wyjątkowo niekorzystnym klimacie. Przeczesywali koryto rzeki, żmudnie wyłuskując z niego drobne, mieniące się w słońcu ziarenka. 

Istniejące wówczas prawo nakładało na poszukiwaczy obowiązek zarejestrowania swoich posiadłości w przeciągu dwóch miesięcy od ich zajęcia. George Carmack by zalegalizować swoje wydobycie udał się więc z powrotem do Forty Mile. Wieść o nowych złożach szybko rozeszła się po całej okolicy. Górnicy nie zastanawiając się długo ruszyli nad rzekę Klondike, gdzie założyli miasto Dawson, które pełniło funkcję stolicy całej prowincji Jukon do roku 1952. W kwietniu 1897 r. w Dawson zarejestrowało się półtora tysiąca górników, cztery miesiące później było ich już trzy i pół tysiąca. W niespełna dwa lata od założenia miasta liczyło ono już 40 000 mieszkańców. Dziś żyje tam jednak jedynie 1300 osób.[1] 

George, Skookum i Tagish wybierając się w głęboki alaskański interior nie pszypuszczali, że ich podróż będzie miała tak olbrzymi wpływ na losy dziesiątek tysięcy osób. Gdy w lipcu 1897 roku na rzece Jukon stopniał lód, obładowane złotem statki handlowe: „Excelsior” oraz podążający za nim ‘Portland” mogły wreszcie opuścić alaskańskie terytorium. 

Pierwszy ze statków dopłynął do San Francisco, przywożąc na pokładzie złoto o wartości co najmniej pół miliona dolarów (odpowiednik współczesnych ok. 550 mln dolarów). Miasto błyskawicznie ogarnęła prawdziwa euforia. To samo działo się dwa dni później w porcie w Seattle, do którego to zacumował drugi ze statków. Lokalne gazety pisały: „Złoto! Złoto! Złoto! 68 bogaczy na parowcu Portland. Stosy żółtego metalu! Niektórzy mają $5000, wielu o wiele więcej, a niektórzy po $100 000.”. Łączna wartość przywiezionego złota wyniosła 1 mln 139 tys. dolarów, co sprawiało, że ludzie właściwie z dnia na dzień ruszyli na północ. Problem polegał na tym, że tak naprawdę niewiele osób wiedziało gdzie znajduje się Klondike. 

Rozpoczął się wyścig, w którym prawie 100 000 ludzi zadeklarowało chęć dotarcia do złotonośnych terenów. Wbrew pozorom na alaskańskiej gorączce złota skorzystały przed wszystkim miasta na zachodnim brzegu USA. Ze wględu na brak odpowiedniej infrastruktury, wyżywienia czy choćby wystarczająco dużych miast na Alasce w których możnaby się zaopatrzyć w niezbędne do podróży produkty, każdy śmiałek zabrabierał z sobą kilkaset kg sprzętu, ubrań i zapasów jedzenia. Zakupu dokonywali oczywiście w Seattle, San Francisco i innych dużych miastach portowych rozmieszczonych wzdłuż amerykańskiego wybrzeża Pacyfiku. Według różnych szacunków wylicza się, że na sprzedaży produktów niezbędnych do wyprawy na daleką północ mieszkańcy Seattle zarobili kilka milionów ówczesnych dolarów, czyli wartość znacząco przekraczającą ładunek złota przywieziony na pokładzie statku „Portland”. 

Jednym z najważniejszych przedmiotów, bez którego żaden poszukiwacz złota nie opuszczał zachodniego wybrzeża USA były dżinsy. Zaprojektowane przez Leviego Straussa w 1873r. spodnie szybko zdobyły olbrzymią popularność. Niewiele ważące i niezwykle trwałe idealnie nadawały się na długą podróż. Z czasem stały się wręcz produktem kultowym, a spodnie z serii 501 do dziś nie różnią się niczym od tych wykonywanych w warsztacie Leviego. Na sprzedaży spodni stworzonych z myślą o górnikach i poszukiwaczach złota ich twórca zdobył olbrzymi majątek. 

To właśnie przedsiębiorczy Amerykanie okazali się największymi beneficjentami tzw. gorączki złota. Wątek ten trafił zresztą również do amerykańskiej popkultury. Stworzona przez Walta Disneya postać Sknerusa McKwacza swój pierwszy milion dolarów zarobiła właśnie na gorączce złota nad Klondike.

Słynna na całym świecie „gorączka” zakończyła się w 1903 r. czyli wówczas gdy wyczerpano główne zasoby złota. Okoliczni poszukiwacze zmienili miejsce swoich poszukiwań przenosząc się między innymi do założonego 26 kwietnia 1901 r. przez E.T. Barnette’a - Fairbanks. 

Położenie Fairbanks jest nieprzypadkowe. To właśnie tu Barnette, handlarz, przedsiębiorca, bankier i jednocześnie kapitan łodzi rzecznych w trakcie swojej podróży na północ rzeką Chena utknął na mieliźnie. Zmuszony do wyładowania towarów na brzeg rozbił obóz. Jak się później okazało miejsce to stało się zaczątkiem nowego miasta i do dzisiaj stanowi jego centrum.

Początkowy rozwój wypadków wydawał się iść nie po myśli Barnette’a. W okolicy nie było złota, miasto znajdowało się na pustkowiu, a liczba klientów w założonym przez niego sklepie była znikoma. Barnette postanowił jednak uzbroić się w cierpliwość i czekać. Wierzył, że gorączka złota dotrze także tutaj. 

22 lipca 1902r. Felix Pedro, włoski imigrant, skuszony wizją olbrzymiego złota czekającego w alaskańskiej głuszy przeczesywał wzgórza Tanana, znajdujące się na północny-wschód od Fairbanks. W jednym ze strumieni, nazwanym dziś od jego imienia Pedro Creek, znalazł sporą bryłkę złota, którą wkrótce dostarczył do sąsiedniego punktu handlowego. Wieść o znalezisku błyskawicznie rozprzestrzeniła się na całą Alaskę. W przeciągu kilku miesięcy liczba poszukiwaczy złota w osadzie osiągnęła ku zadowoleniu Barnette’a liczbę ponad 1000 osób. Mimo, że początkowo złoża złota okazały się niewielkie doprawadzając zdesperowanych ludzi na skraj wytrzymałości, już w 1904 roku wydobycie w okolicy wyniosło równowartość ówczesnych 600 tysięcy dolarów. W 1910 roku było to już 30 mln dolarów, a Fairbanks stało się na chwilę największym miastem Alaski. 

Oprócz licznych salonów, w których świeżo upieczeni bogacze roztrwaniali swój majątek na grze w karty i czerpaniu przyjemności z usług prostytutek, w mieście inwestowano w rozwój infrastruktury i oświaty. W lokalnej szkole uczyło się wówczas ponad 100 uczniów, niedawno wybudowane domy połączyła wewnętrzna linia telefonicza, a na ulicach pojawiły się pierwsze samochody. Wkrótce też dzięki wsparciu rządu federalnego ukończono budowę linii kolejowej łączącej Fairbanks z Anchorage i Seward. Uruchomienie połączenia kolejowego było tak ważnym wydarzeniem, iż Warren G. Harding, ówczesny prezydent Stanów Zjednoczonych udał się w dwumiesięczną podróż nad „ostatnią granicę”, by zobaczyć końcowe efekty pracy. Na nieszczęście dla Hardinga, podczas podróży powrotnej do Waszyngtonu na świeżo ukończonej trasie zaserwowano nie do końca świeżą zupę krabową. Prezydent doznał poważnego zatrucia pokarmowego i zmarł kilkanaście dni później. 

Nieświeże kraby nie były jednak w stanie zatrzymać rozwoju miasta. W trakcie gorączki złota do Fairbanks ściągali ludzie z całego kraju. W pierwszych latach istnienia miasta poszukiwaczy było tak dużo, że z trudem można było znaleźć miejsce na rozbicie nowego namiotu, a opuszczenie swojego lokum groziło jego błyskawicznym zajęciem przez chyhających na taką okazję przybywających masowo nowych imigrantów. Każdy wyposażony w broń i owładnięty wizją szybkiego wzbogacenia się. 

W owym czasie to właśnie Fairbanks bardziej przypominało prawdziwy „Dziki Zachód” niż jakiekolwiek miasto w Teksasie. O dzikości tego miejsca mogły świadczyć również wilki, kojoty i łosie podchodzące zimą do domostw w poszukiwaniu pożywienia. Co więcej, część z mieszkańców postanowiła je udomowić. 

Pewien barman zaopiekował się młodym, osieroconym łosiem i pozwolił mu zamieszkać w salonie. Łoś ten na tyle czuł się swobodnie, że widywano go samotnie spacerującego po ulicach. Niestety, gdy osiągnął, nazwijmy to „pełnoletność”, ze względu na swoje rozmiary (dorosły łoś może mieć ponad dwa metry wzrostu i ważyć ponad 600kg) zaczął powodować liczne szkody wywołując tym samym oburzenie wśród mieszkańców. Postanowiono więc ukrócić tą samowolę i wprowadzono prawo (jedyne tego typu na świecie) zakazujące łosiom spaceru po chodnikach![2]

W internecie moża przeczytać o jeszcze kilku innych dość abstrakcyjnych prawach ustanowionych na Alasce. Między innymi za wykroczenie uznaje się pojenie łosi alkoholem czy też wypchnięcie żywego łosia przez drzwi lecącego samolotu. W sumie jakby się nad tym zastanowić to rzeczywiście pijane łosie wyrzucane z samolotów mogłyby stanowić spore zagrożenie zwłaszcza dla niedźwiedzi, których przecież na Alasce jest podobno więcej niż ludzi. 

Tymczasem wracam do pracy. Stojący obok mnie w czapce z łosiem na przodzie, Troy zaczyna mi się w dziwny sposób przyglądać. Swoją drogą, ciekawe dlaczego trafił do Larsen Bay?



[1]http://historia.org.pl/2011/04/12/goraczki-zlota-na-alasce-klondike-1896-1900/
[2]P.Kraśko, Alaska, Świat według Reportera, wyd. G+J RBA Sp.z o.o. & Co., Warszawa 2011

0 comments :

Post a Comment